fbpx

Recenzja słuchawek Klipsch X12i

Klipsch Reference X12i to sprzęt niemalże luksusowy. Reklamowane jako jedne z najmniejszych i najlżejszych dostępnych słuchawek, mają one – według obietnic legendarnego producenta – zapewnić, niespotykaną dla dokanałówek, jakość dźwięku.

Dane techniczne

Pasmo przenoszenia: 5Hz-19kHz
Konstrukcja: dokanałowe, zamknięte
Przetwornik: KG-926
Czułość: 50 Ohm
Impedancja: 110dB
Gwarancja:
1 rok
Waga: 15 g

Konstrukcja Klipsch X12i

Opakowanie Reference X12i jest dalekie od typowego kartonika. Słuchawki umieszczono na specjalnym stelażu, który utrzymuje kopułki w górze i nadaje całości wygląd muzealnego eksponatu. Przezroczyste, plastikowe pudełko pozwala przyjrzeć się budowie modelu z każdej strony i zachęca do zapoznania się z zawartością ukrytą pod, do połowy pod czarną, tekturową nakładką. Podobnie zapakowano także kilka innych dokanałowych modeli Klipscha, np. X6i i R6 Bluetooth..

W zestawie ze słuchawkami znajdują się: niewielkie etui przypominające portfel, plastikowy klips oraz silikonowe nakładki. Dobrym pomysłem jest umieszczenie silikonowych tipsów na plastikowej płytce. Dzięki temu nie ma problemu z szybkim znalezieniem pary a końcówki nie deformują się i nie zgniatają.

Pokrowiec jest bardzo elegancki. Wykonany starannie, ze skóropodobnego materiału, zamykany na szeroką gumkę z logo Klipsch. W środku ma jedną, płytką kieszeń z cienkiej, elastycznej tkaniny typu Spandex. Estetycznie – bez zarzutu. Gorzej z praktycznością, bo X12i trudno zmieścić w niewielkiej przestrzeni tak, by ich zanadto nie wykręcać i nie męczyć się z upychaniem wystającego przewodu. Dodatkowo, zwłaszcza w przypadku tak kosztownego sprzętu, chciałoby się mieć pewność, że słuchawki są dobrze chronione przed uszkodzeniami. Mini-portfelik niestety nie jest należytym zabezpieczeniem. Znacznie lepszy – choć może nie tak atrakcyjny wizualnie – byłby niewielki, całkowicie sztywny futerał zamykany np. na zamek błyskawiczny.

X12i to konstrukcja z obudową aluminium i przetwornikami armaturowymi. Dzięki nim kopułki są bardzo drobne i mają ergonomiczny kształt, wydłużone, o niewielkiej średnicy dobrze leżą i nie rozpychają kanału. Wygodną aplikację ułatwiają, charakterystyczne dla dousznych modeli Klipscha, opatentowane owalne nakładki, które lepiej niż tradycyjne – okrągłe – dopasowują się do przekroju ucha. Waga sprzętu to zaledwie 16 gramów, dlatego obecność słuchawek jest niemal zupełnie niewyczuwalna. Nawet kilkugodzinny odsłuch nie powoduje dyskomfortu i zmęczenia. Miedziany przewód zabezpieczono półprzezroczystą warstwą tworzywa, kabel zakończono prostym wtykiem 3.5 mm. Umieszczono tu także pilota, który współpracuje jedynie z produktami Apple’a. Podobnie jak w innych modelach Klipscha, także tu sterownik znajduje się wysoko, na linii szyi co sprawia, że trzeba go obsługiwać po omacku. Pewnie z biegiem czasu użytkownik słuchawek przyzwyczaja się do układu przycisków i nie ma potrzeby by na nie zerkać, ale na początku jest to dość irytujące.

Odsłuch

Na wstępie trzeba przyznać, że producent spełnia swoją obietnicę i proponuje brzmienie, po którym trudno bez żalu wrócić do dokanałówek z półki konsumenckiej. To wyważony dźwięk, pełen lekkości i zróżnicowania. Dość naturalny a nawet jeśli miejscami słychać delikatnie podkreślony kontur, to jest on poprowadzony dobrze i pozytywnie wpływa na odbiór całości.

Bas ma czytelną fakturę, jest sprężysty i ma sporo mięsa. Niskie tony są świetnie kontrolowane, ich klarowna faktura nie zamazuje się nawet w gęstych unisonach, syntezatorowych przebiegach czy obfitej, elektronicznej stopie. Schodzi na tyle solidnie, że utwory z basem zdefiniowanym nisko nie tracą podstawy i odzywają się właściwie. Przy czym warto zaznaczyć, że obecność niskich tonów jest daleka od pierwszoplanowej. Choć nawet na chwilę nie umykają one uwadze, to dobrze trzymają się swoich granic i nie dominują całości.

Kontakt z głosem jest bezpośredni i bliski. Nastrojowe, damskie wokale z albumów Jezabels odezwały się tuż przy uchu. Równie ciekawie i wyraziście zabrzmiały męskie głosy rockowych składów. Niezależnie od gatunku wokal stanowi mocny punkt przekazu, jest zarazem: intymnie i ekspresyjnie. Reference X12i znakomicie podają też partie chórków, poszczególne głosy słychać klarownie i czytelnie, są one odpowiednio umiejscowione w panoramie.  

Napowietrzona, przestrzenna scena zapewnia realizację szczegółów miksu. Duże wychylenie L/P buduje przed słuchaczem szeroką perspektywę stereofonicznych doznań. Również w zakresie głębi, bo muzyczne plany są rozbudowane, wyraźnie rozwarstwione. Kiedy trzeba, gitarowe solo pojawia się na froncie a perkusja znajduje się nieco w tyle, wokale potrafią pojawić się przed twarzą słuchacza lub w partiach chórków rozpierzchnąć szeroko na boki. Instrumenty akustyczne, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z sekcją smyczkową, cajonem czy harfą, brzmią swobodnie, bez zniekształceń.  

Wysokie tony są pozbawione wszystkich nieprzyjemnych aspektów górnego pasma – nie ma sybilantów, wybić, jasności, która zbyt mocno rozrzedza strukturę całości i odbiera jej moc. Rozbudowana detaliczność zapewnia realizację charakterystyki różnorodnych instrumentów a jednocześnie nie pretenduje do nadmiernego absorbowania uwagi użytkownika. Słuchając muzyki z użyciem Reference Klipsch X12i ma się możliwość swobodnego wyboru przedmiotu uwagi. Na poszczególnych planach dzieje się na tyle dużo, że odsłuch złożonych faktur przynosi wiele satysfakcji. Albumy Stevena Wilsona, słynącego z ciekawych miksów i solidnej pracy nad brzmieniem, mają tu sporo miejsca do popisu. Od akustycznych, odzywających się bardzo naturalnie gitar, przez partie perkusji, które prezentują zróżnicowanie w wybrzmieniu blach i dokładnie wystrojone tomy, po rozbudowane chórki. Znakomicie zaprezentowały się ostre, gitarowe riffy z utworu Circle of Manias, ich precyzyjnego kształtu – nawet w bardzo gęstych układach – nie zakłóciły snujące się z tyłu klawiszowe pady i liczne efekty. A wszystko to oparte na mocnym basie i punktowej, solidnej podwójnej stopie. Nowoczesne produkcje też wypadły świetnie, bo bas nie jest podpompowany i brzmią one tak, jak powinny: energetycznie, żywiołowo, z mocno pulsującą stopą i agresywnymi syntezatorami, ale bez zalewającej słuchacza fali niskich tonów.  

Największym minusem Reference X12i jest ich cena, która sprawia, że sprzęt ten będzie dostępny tylko dla wąskiej grupy odbiorców. Szkoda, że dźwiękiem tej jakości będą mogły cieszyć się jedynie osoby z zasobniejszym portfelem. To niezwykle udane słuchawki i zachwyci się nimi niejeden meloman.  

Ocena czyli krytyka AudioKrytyka

 

zalety

+ atrakcyjny design
+ przestrzenna scena
+ lekkie, niewielkie i bardzo wygodne

Wady

– mało praktyczne etui
– wysoka cena

ocena Klipsch-X12i