fbpx

Recenzja słuchawek DZAT DF-10

Poszerza się grono tych firm produkujących słuchawki, których nazwy niewiele mówią lub – gdyby chcieć wymienić kilkanaście najpopularniejszych marek – z pewnością się na takiej liście nie pojawią. A jednak, rynek okazuje się wciąż chłonny i jest na nim miejsce dla całej rzeszy producentów. Wystarczy odwiedzić choćby znany azjatycki serwis – ilość wszelkiego rodzaju propozycji przyprawia o zawrót głowy. Pytanie, czy oferowane produkty nadają się do użytku? A może to jednorazówki, które interesująco wyglądają tylko na zdjęciu? W ramach eksperymentów przetestowanych zostało kilka modeli: Rich Bass Plextone, VJJB K4S, Tennmak Dulcimer i – opisywany w poniższym tekście – DZAT DF-10.




Dane techniczne




Pasmo przenoszenia: 20 – 20 000 Hz
Konstrukcja: Dokanałowe, zamknięte
Przetwornik: dynamiczne
Czułość: 90dB SPL (1mW)
Impedancja: 16 Ohm
Kabel: 1,2m




Konstrukcja DZAT DF-10





DF-10 to nietypowy i atrakcyjnie zapakowany zestaw – jeśli ktoś poszukuje słuchawek na prezent, oferowane pudełko całkowicie wystarcza jako atrakcyjny podarunek. Wszystko tu ze sobą współgra, drewniane kopułki, tekturowe, ekologiczne opakowanie, woreczek z naturalnej tkaniny – bez żadnych jaskrawych dodatków kolorystycznych. Do tego w komplecie z DF-10 znajdują się trzy pary silikonowych tipsów i jedne pianki oraz notes i długopis (ten ostatni również tekturowy). Dołączone gadżety spodobają się osobom, które lubią wszelkie bonusy, niezależnie od stopnia ich przydatności.









Same słuchawki wyglądają całkiem porządnie. Łączenia grubiej ogumowano a część przewodu – od splittera do wtyku – wykończono oplotem. Kabel nie plącze się i sprawia niezłe wrażenie, choć już trochę gorzej prezentuje się ten jego fragment, który biegnie od kopułek. Jest on wątlejszy, przy sterowniku umieszczonym po prawej stronie, słabo zabezpieczony. Przewód dość mocno mikrofonuje, otarcie o ubranie przenosi się wprost do ucha a w komplecie niestety nie ma klipsu, który choć w pewnym stopniu wyeliminowałby ów problem.








DF-10 to słuchawki przeznaczone do codziennego stosowania ze smartfonami i podręcznymi odtwarzaczami muzyki a mikrofon i wielofunkcyjny sterownik zapewniają wygodne wykorzystywanie modelu także podczas rozmów telefonicznych. Choć sprzęt jest bardzo lekki, to ze względu na dość płytką aplikację kopułek, słabiej sprawdzi się podczas uprawiania sportu. Dodatkowo, jeśli ktoś zwykle chowa kabel pod ubraniem, już po jednym użyciu będzie miał kłopot z zabrudzonym i przepoconym przewodem, którego nie ma jak opłukać.








Odsłuch





Wrażenia słuchowe niestety nie są już tak dobre, jak wizualne. DF-10 grają ciepłym, ujednolicającym dźwiękiem, któremu brakuje przestrzeni. Bas zaznacza swoją obecność, ale chwilami niezbyt wyraźnie – zwłaszcza w hałaśliwej, miejskiej przestrzeni. Choć nie schodzi zbyt nisko i trudno powiedzieć o nim, że jest masywny i sprężysty, to tworzy stabilną, poprawną podstawę dla pozostałych składowych. Przy czym użytkownicy szukający mocnej ekspozycji niskich tonów raczej uznają je za zbyt zachowawcze.



Średnica prezentuje się dość przejrzyście, ale jest tu jednak wyczuwalnie mało miejsca. Wokale mają ograniczoną przestrzeń, by zaprezentować swoje możliwości. Głos odzywa się w miarę czytelnie, niezbyt blisko ucha, raczej integruje się z instrumentalnym tłem niż wiedzie prym. Miłośnicy intymnych, ekspresyjnych wokali nie znajdą tu wielu doznań. 

 

Wysokie tony są gładkie i dość jednolite, ich zachowawczy charakter dobrze dopełnia obraz całości, ale jednocześnie instrumenty szczególnie wrażliwe na kształt góry: smyczkowe, fortepian, perkusja odzywają się mało naturalnie, są wyraźnie zubożone i nie ukazują pełni brzmienia. Elektronika, pop, gładkie, radiowe przeboje radzą sobie tu sobie całkiem nieźle. W hitach typu „Starboy” The Weeknd czy „Purple Lamborghini” Skrillexa i Ricka Rossa oszczędny bas nie jest w stanie zapewnić obfitej, masywnej – charakterystycznej dla syntezatorowych produkcji – podstawy, jego zaletą jest za to kontrolowany przekaz, przez co w tej dość wąskiej przestrzeni nie ma chaosu.  



DF-10 warto zestawiać przede wszystkim z gatunkami wspomnianymi wyżej, bo rockowe utwory, jazz czy akustyczna alternatywa sprawują się mniej ekscytująco. Nie doświadczymy ani pełnego dźwięku gitary akustycznej, ani niskiego pomruku wiolonczeli czy kolorytu perkusyjnych talerzy. Osoby, które są dobrze osłuchane z naturalnym brzmieniem takich instrumentów, od razu usłyszą, że brakuje im przestrzeni, nasycenia i zróżnicowania a fani rocka nie doczekają się mocnego, energetycznego przekazu.




Zastosowanie





Ten bardzo ładnie zapakowany zestaw będzie znakomitym prezentem dla osób, które może nie mają audiofilskich wymagań, ale za to cenią sobie wygodę użytkowania sprzętu i jego estetykę. DF-10 przypadną do gustu odbiorcom słuchającym radia w drodze do pracy i wykorzystującym przede wszystkim smartfony. Nie ma sensu dobierać do tego modelu wymyślnych odtwarzaczy audio, bo słuchawki wiele z nich nie wycisną. Sprawdzą się przede wszystkim jako codzienny sprzęt do słuchania popu, audycji, podcastów.



 





DZAT może konkurować z wieloma firmami pod względem pomysłowości i twórczego wykorzystania tradycji. Pudełko ze słuchawkami zgrabnie łączy odniesienia do chińskiej kaligrafii, czerpanego papieru ze współczesnymi trendami: ekologią i naturalnym, oszczędnym wykończeniem. A same słuchawki, choć brzmieniowo nie są mistrzostwem świata, przewyższają jakością niejedne budżetówki. 








Ocena czyli krytyka AudioKrytyka




zalety

+ estetyczne opakowanie, nietypowy zestaw dodatków
+ drewniane, ładnie wykończone korpusy
+ przewód w owijce
+ sterownik na przewodzie

Wady

– mikrofonujący przewód
– wąska scena
– ujednolicające przekaz

dzatdf10