Wznowienie słuchawek sygnowanych przez markę Marshall, na te recenzję czekało sporo czytelników – tekst o poprzedniej wersji Majorów to jeden z najpopularniejszych artykułów zamieszczonych dotąd na Audiokrytyku. Czy faktycznie było na co czekać? Sprawdźmy.
Budowa
Trójki to kolejna odsłona słuchawek nausznych z białym logo Marshalla, przedmiotem poniższej recenzji jest przewodowa wersja modelu – równolegle w sprzedaży pojawiła się także opcja z modułem Bluetooth.
Opakowanie jest niemal identyczne co poprzednio, podczas rozpakowywania sprzętu pojawia się pierwsze rozczarowanie, bo i tym razem nie zapewniono stosownego pokrowca. Szkoda, że za odświeżaniem wyglądu popularnego produktu nie poszło w parze uwzględnienie praktycznego wykorzystywania zaproponowanych rozwiązań. Słuchawki są co prawda składane – i to ułatwia transport – ale bez odpowiedniego etui łatwo uszkodzić konstrukcję, wygiąć cienkie widełki. Po raz kolejny pudełko zawiera tylko słuchawki, przewód i instrukcję w formie książeczki. Jak na model za około 290 złotych to trochę mało.
Jak wiadomo, wizualna oprawa Majorów to mocna strona tego produktu i tym razem producent odsyła użytkowników do swojego sprzętu nagłośnieniowego. Projekt słuchawek przeszedł lekką modyfikację, ale baza pozostała taka sama – nadal mamy do czynienia z kwadratowymi nausznikami zawieszonymi na metalowych, wysuwanych na zewnątrz pałąka widełkach z okrągłego drutu. Za to zdecydowano się na inne materiały wykończeniowe i większe wyeksponowanie słynnego logotypu. W najnowszej wersji słuchawek napis Marshall jest biały, a skóropodobna tkanina imitująca obicie gitarowych wzmacniaczy znajduje się nie tylko na kopułach, zastosowano ją też do produkcji poduszek i górnej części pałąka. Ocena wprowadzonych zmian jest kwestią gustu, jednak wydaje się, że tym razem całość prezentuje się spójniej, bez odmiennych faktur na każdym z elementów (poprzednio pałąk uszyto z materiału przypominającego jeans a poduszki były zupełnie gładkie).
Gniazda ponownie umieszczono symetrycznie, więc przewód można podłączyć według indywidualnych upodobań lub podzielić się słuchaną muzyką z drugą osobą. Kabel różni się od swojego poprzednika wtyczkami, metalowe wykończenie zastąpiono tworzywem sztucznym, brak również charakterystycznej sprężynki, kojarzącej się ze sprzętem gitarowym.
Ergonomia wersji Major II i Major III jest podobna, nowszy model ma nieco twardsze i bardziej zwarte poduszki, co ucieszy osoby, które uważały, że wcześniejsze Marshalle trochę za swobodnie trzymały się głowy. Rozwarcie pałąka pozwala na dopasowanie słuchawek do potrzeb osób o różnych gabarytach, przy modyfikowaniu wielkości Major II warto pamiętać, że widełki są metalowe, ale zawias już nie. Ogólny komfort użytkowania sprzętu nie zmienił się – pozostaje umiarkowany – Marshalle trudno zaliczyć do modeli, o których obecności można zapomnieć. Poduszki potrafią grzać a pałąk uciskać po bokach. No, ale wyglądają rasowo i pewnie wielu użytkowników wybaczy im te niedoskonałości.
Odsłuch
Brzmienie całości jest nasycone, a przy tym angażuje ucho i dobrze klei się z rockową estetyką. Major III nie są słuchawkami dla amatorów drobiazgowości i dokładnego odwzorowania artystycznych zamierzeń twórców – to sprzęt, który potrafi nadać muzyce rockowy pazur. Przy okazji warto wspomnieć, że nowe Marshalle łatwiej napędzić i do odsłuchu wystarczy typowy smartfon (oporność poprzedniej wersji wynosi 64 Ohmy, obecnej 32 Ohmy).
Już umieszczony na pudełku wykres pokazuje, że producent zdecydował się zmodyfikować brzmienie Majorów i zamiast przyciętej, wycofanej góry oferuje podkreślenie tego zakresu razem z nieco inną ekspozycją basu. Jak to przekłada się na charakter słuchawek?
Albumy Dream Theater, na których gitara Johna Myunga nigdy nie była szczególnie mocno zaznaczona w miksie, tym razem odezwały się mocnym, pełnym i wyraźnie obecnym dźwiękiem partii basu i nieco suchym, krótkim – typowym dla brzmienia tego zespołu – punktem stopy. Podobnie, utwory The Winery Dogs to czytelne przebiegi Sheehana, poruszające się unisono z gitarą elektryczną, zaznaczone w zdecydowany sposób na perkusyjnym tle. Poprowadzenie niskich tonów sprawia, że bas trochę wyrywa się przed szereg, a tym samym z brzmienia Major III będą zadowoleni słuchacze preferujący sporą ilość dołu i ciemniejszą charakterystykę sprzętu.
Najlepiej sprawują się tu klasyczne rockowe propozycje, z dość wąskim instrumentarium i riffowym graniem, ale bas schodzi na tyle nisko, żeby swobodnie poradzić sobie także z R’n’B i nowoczesnymi, popowymi produkcjami. Niskie tony trzymają przy tym całkiem nieźle punkt i nie zlewają się w bezkształtną masę nawet, gdy zamiast gitary basowej mamy do czynienia z syntezatorami.
Wysokie tony potrafią zaskrzeczeć, gdy w danym utworze jest sporo góry w miksie, w innych przypadkach góra nie wybija się na tyle, żeby uprzykrzyć odsłuch i nadmiernie skoncentrować uwagę odbiorcy na szczegółach jednego pasma, o odbiorze całości decyduje kształt basu. Jeśli jednak ktoś preferuje słuchawki łagodniejsze, o mniej zdecydowanym charakterze, warto rozejrzeć się za innymi propozycjami modeli nausznych. Zwłaszcza, że eksperymenty z korektorem graficznym nie sprawdziły się tu najlepiej. „Discipline” Nine Inch Nails ze zredukowanym dołem odezwało się zbyt ostro i skrzekliwie, z kolei wyrównywanie góry kończy się zbyt ciemnym i jednolitym obrazem muzyki płynącej z Marshalli.
Scena jest przyzwoita, dość solidnie rozproszona po bokach, z zarysowaną głębią, choć przy bardzo gęstych fakturach Major III trochę za mocno koncentrują dźwięk. Kiedy w tytułowym utworze z płyty Stevena Wilsona „To The Bone” odzywa się perkusja, gitara, wokale, klawisze, bas, perkusjonalia i harmonijka ustna, robi się nieco chaotycznie. Bardziej wyczuleni słuchacze dostrzegą też, że Marshalle narzucają instrumentom swój charakter – w przypadku realizacji z przewagą akustycznych brzmień słychać to szczególnie wyraźnie.
Zastosowanie
Miejskie słuchawki dla miłośników klasycznej, rockowej stylistyki – także w zakresie designu. Bez problemu współpracują ze smartfonami, sprawdzą się podczas codziennego poruszania się po mieście.
Podsumowanie
Marshall Major III to spójna, przemyślana propozycja – od wykończenia, po proponowane brzmienie. Jest duża szansa, że przypadną one do gustu sporej rzeszy fanów różnych odmian rocka, słuchaczom, którzy potrzebują potężnej ściany przesterowanych gitar i mocnego pulsu stopy. Nie są to słuchawki długodystansowe – po pewnym czasie zaczynają uciskać głowę, dlatego będą dobrym rozwiązaniem podczas przejazdów komunikacją miejską, ale nie warto zabierać ich w długą podróż.
Zalety
+ nietypowy, stylowy wygląd + odpinany przewód z regulacją głośności + gniazda w obu kopułach |
Wady
– brak pokrowca – przy dłuższych odsłuchach uwierają w głowę |
Dziękuję za udostępnienie sprzętu do wykonania recenzji Sluchawkomania.pl