Pozycjonowanie rynkowe
SVS Prime Wireless Pro to monitory aktywne w cenie kilku tysięcy złotych. A więc na rynku jest to produkt premium, który rzadko jest bezpośrednio porównywany do “skladanych| setów stereo. Nie wiedzieć czemu, bo za 4700zł ciężko jest złożyć sensowny system oparty o kolumny podstawkowe, a przy tym wyposażyć w komplet funkcji, jaki posiada Wireless Pro.
Szczególne wrażenie robi gniazdo HDMI, które znaleźć można dopiero w amplitunerach stereo za 3 albo i 4 tysiące złotych. Do tego komplet okablowania i kwota, która zostaje na same kolumny podstawkowe nie powala. W końcu, zostaje kwestia znalezienia optymalnego połączenia amplitunera i kolumn – a więc stracone tygodnie biegania po salonach. No i najważniejsze – jeśli decydujemy się na kolumny pasywne to musimy znaleźć miejsce na amplituner stereo np na biurku lub półce pod telewizorem.
Co do innych aktywnych kolumn to mamy niewielu konkurentów na rynku w tym segmencie cenowym: Klipsch The Fives, Dali Oberon 1C. Są tańsi (np Triangle) i wyraźnie drożsi (np KEF). Oznacza to, że SVS prawidłowo zidentyfikował lukę rynkową. 4700zł za kompletne rozwiązanie stereo sterowane telefonem, szczególnie jeśli pomyślimy o nagłośnieniu 15-20 metrowego salonu, wydaje się być idealnym wyjściem. Zajmuje mało miejsca, nie wymaga amplitunera, podłączenie to dwa kable, z czego jeden to zasilanie. Do tego SVS postawił na Play-Fi, a więc uniwersalne rozwiązanie, które pojawia się np w Klipschu czy Philipsie.
Technikalia
Kolumny wyposażono w klasyczny dwudrożny układ głośników. Wrażenie robi zastosowanie aluminiowej kopułki w głośniku wysokotonowym – jest to zabieg raczej rzadko spotykany i wymaga dość konkretnych kompetencji od konstruktora zwrotnicy, aby uniknąć potencjalnych rezonansów wynikających z zastosowania takiego, a nie innego materiału.
Dodatkowo, metalowa kopułka potrafi zabrzmieć zwyczajnie mało przyjemnie. Z drugiej strony, dobrze zestrojony głośnik wysokotonowy wykonany ze stopu aluminium ma genialną przestrzenność i detaliczność. I to jest ten przypadek.
Średnio-niskotonowy głośnik został wyposażony w membranę polipropylenową. Jest to częściej spotykane rozwiązanie połączone z autorskimi koncepcjami SVSa. W tym wypadku jest to kosz głośnika wykonany z odlewu ABS-u i włókna szklanego. Zazwyczaj spotyka się głośniki z koszami metalowymi, ponieważ muszą one odprowadzać nadmiar ciepła z cewki.
Jest to o tyle ciekawe, że membranę średniotonowca zamknięto nakładką przeciwpyłową – podobnie jak dzieje się to w przypadku subwooferów SVSa. Stąd zapewne użyto przy cewce aluminiowego pierścienia, którego rolą jest stabilizowanie pracy cewki – zarówno w zakresie termalnym jak i magnetycznym.
W kwestii napędu głośników nie ma zaskoczeń – mamy na pokładzie końcówki w klasie D, a więc wzmacniacz pracujący w trybie impulsowym. Sterowanie jest cyfrowe, z pomocą procesora DSP, który aktywnie zarządza całym układem o mocy 4x50W. Procesor DSP wyposażono w 6 presetów, które można przełączać z pilota lub manipulatorem na przednim panelu prawej kolumny.
Całość zamknięto w obudowie wypełnionej kilkoma wzmocnieniami, a producent zapewnia, że poddano ją analizie FEA (Finite Element Analysis), czyli po polsku metodzie skończonych elementów.
Skoro zmierzamy w stronę elektroniki to SVS Prime Wireless Pro wyposażono w szereg złącz:
- wejście HDMI – z TV
- wejście optyczne Toslink
- wejście i wyjście ethernet
- wejście 3,5mm aux
- wyjście subwooferowe
I funkcjonalności sieciowych:
- Wi-Fi
- Bluetooth z AAC i aptX
- DTS Play-Fi
- Apple Airplay 2
- Spotify Connect
Brzmienie
Małe kolumny – duże granie, to brzmi sztampowo, ale tak właśnie jest. Małe kolumienki SVSa są jak najmniejsze subwoofery tej firmy – niby duży może więcej, ale mały wcale nie odstaje. Przynajmniej jeśli nie jesteśmy wysmakowanymi słuchaczami basu. A więc jednak – zacznę od wad, bo te są.
Prime Wireless w wersji bez Pro to kolumny zwyczajnie drobne i oparte o przetwornik raptem 5.25 cala czyli membranę o średnicy około 133 milimetrów. Fizycznie nie da się wyprodukować z takich membran basu, który schodzi do 42Hz jak twierdzi producent. I trzeba się z tym pogodzić, albo podejść do sprawy uczciwie i dołożyć do kolumn najmniejszy nawet subwoofer SVSa.
I jest to w mojej opinii rozwiązanie idealne, gdyż sam dysponuje subwooferem i pozwoliłem sobie sprawdzić działanie tych kolumn także w systemie 2.1. Wtedy właściwie niczego w dźwięku SVS nie brakuje. Biorąc pod uwagę fakt, że najtańszy subwoofer SVS kosztuje 2000zł. To za 6.700zł otrzymujemy kosmicznie dobry system, który gra na poziomie wzmacniacza za 5000zł połączonego z kolumnami podłogowymi za kolejne 5000zł.
A gdzie jeszcze źródło w klasycznym systemie stereo? A gdzie kable? A co jak duże podłogówki zaczną łupać basem i nie uda się ich sensownie ustawić? W systemie 2.1 wystarczy skręcić subwoofer i po sprawie. I to jest ta przewaga systemów aktywnych, których jestem gorącym zwolennikiem.
No ale zostawmy na boku system 2.1, ponieważ dziś bohaterem testu są same kolumny w układzie 2.0. Po pierwsze, granie SVSów w niczym nie przypomina amerykańskiego stylu, czyli słynnej V-ki od basu po soprany, a resztę sobie pan dośpiewa. SVSy to poważny audiofilski produkt, który na pierwszy planie stawia tony średnie – instrumenty, barwy, wybrzmienie, wokale.
Dźwięk jest stemperowany na górze, raczej ciąży ku dołowi. Jego granie jako żywo przypomina niektóre konstrukcje Dynaudio. Ciężkie, nieco smoliste i pękate brzmienie o dużej skali, szerokim gamucie barwy dźwiękowej. SVSy nie do końca lubią się z nagraniami słabej jakości, szczególnie poddanymi kompresji hitami rockowymi. Generalnie jest to powszechnie znana cecha wysokiej klasy sprzętu hi-fi. Jest to poniekąd papierek lakmusowy odróżniający sprzęt o niskimi i wysokim poziomie dynamiki.
Co innego, gdy zarzucimy SVSom wysokiej jakości nagrania muzyki klasycznej lub elektronicznej. Nawet najbardziej skomplikowane pasaże i kombinacje odtwarzane są w bardzo dobrej jak na tę cenę jakości. Oczywiście, bezwzględnie można oczekiwać więcej i duże kolumny z dużymi wooferami pokażą zupełnie inną skalę. Niemniej do odsłuchu niekrytycznego, rozpoznawczego, w tle, a także odsłuchów w bliskim polu SVSy nadaja się perfekcyjnie.
Komu polecamy:
- mieszkańcom mniejszych salonów (do 20 metrów)
- poszukującym wybitnego brzmienia z setu biurkowego
- fanom muzyki klasycznej
- jako drugi set dla każdego audiofila, który lubi posłuchać muzyki w tle np przy pracy
Warto sparować z:
- Spotify lub Tidal
- Telewizorem
Funkcjonalność:
- aktywne głośniki
- wejścia cyfrowe audio-video
- streaming przewodowy i bezprzewodowy
- obsługa Spotify i Tidal
Konkurencja:
- Klipsch The Fives
Zalety: | Wady: |
|
|